10 stycznia 2019

Od Guree CD. Kangi'ego

Ogromna grota otaczająca nas w tejże chwili wprawiła mnie w lekki dreszcz. Mech, który utrzymywał wilgoć dodawał klimatu całej arenie. Stanąłem wyprostowany przed lekko speszonym szczeniakiem.
- To jest Arena Walk. Tutaj wilki rzucają sobie nawzajem wyzwania, walczą, jak i trenują. - wciągnąłem nosem chłodne powietrze, któremu towarzyszył delikatny zapach krwi. Wcześniej zostałem poinformowany, że znajdują się tutaj także martwe stworzenia do treningów. Widocznie niedawno była świeża dostawa... zakręciłem nosem. Uśmiechnąłem się do szczeniaka lekko, by dodać mu otuchy. - Potrafisz cokolwiek?
- Sam nie wiem... - mruknął. Dałem mu znak by mnie zaatakował, najlepiej jak potrafi. Szczeniak skoczył mi na tylną nogę i najpierw próbował przesunąć, zaś gdy odkrył, że to na nic, zaczął kąsać punkt między piętą a podudziem. Lekko drgnąłem na uczucie wbicia małych igiełek w ten punkt, lecz łapy nie przesunąłem. W końcu podniosłem ją ku górze z doczepionym do niej szczeniakiem i otrzepałem, by mały spadł na ziemię.
- Czyli praktycznie nic, prócz szczenięcych zapasów. - stwierdziłem. - Dobra.. to może tak. Zaczniemy od początku, czyli podstawy zaatakowania wroga z zaskoczenia.

Przybrałem pozycję bojową, gotową do ataku jak i obrony. Na ugiętych lekko, szeroko rozstawionych łapach, opuściłem łeb i obnażyłem kły. Zrobiłem kilka kroków wokół szczenięcia, zupełnie tak jakbym chciał w ułamku sekundy go zaatakować. Stanąłem na wprost niego i powróciłem do spokojnej, normalnej pozycji.
- Twoja kolej. - odparłem mrużąc lekko oczy, choć na moim pysku widniał jeszcze lekki uśmiech. Kangi ugiął się na łapach, po czym zachwiał się i prawie że upadł, lecz przytrzymałem go łapą. - Szerzej nogi.
Samczyk posłuchał rady, po czym powtórzył zgięcie. Tym razem stał już stabilnie i wręcz z automatu jego głowa poszła dość nisko, a uszy lekko w tył. Pochwaliłem go. Kolejnym etapem było pokazanie młodemu jak się chodzi poprawnie w takiej pozycji. Wyjaśniłem, żeby nie robił nagłych ruchów, oraz za długich kroków, bo to może okazać się wielkim błędem w przypadku walki, czy nawet polowania. Kangi pojmował wszystko bardzo szybko, ukazując wstępny potencjał. Postanowiłem nie mówić mu o tym, by nie przestawał się mobilizować i starać. Zrobiłem szczenięciu przerwę, podsuwając mu miseczkę z wodą. Nakazałem basiorowi zostać w wyznaczonym miejscu, po czym oddaliłem się za jedną ze ścian skalnych w grocie. Przyniosłem sztucznego zająca, a raczej ludzką zabawkę, która takowe zwierze przypominała. Shi kiedyś ją znalazł na obrzeżach lasu i przyniósł właśnie tutaj.
Rzuciłem zabawkę przed szczenię, na co ten spojrzał lekko zdziwionym wzrokiem.
- Atak. - odparłem stanowczo. Wyjaśniłem małemu podstawę udanego ataku oraz wyczucie momentu by zaatakować. Na zabawce mały ćwiczył ten element przez następne dwie godziny. Po upływie tego czasu usłyszałem, jak mu burczy w brzuchu.
- Widocznie oboje jesteśmy głodni. - zaśmiałem się. Odszedłem kilka kroków i przyniosłem kuropatwę, którą nad ranem upolowałem. Nie była ona duża, starczała raczej tylko dla jednego z nas. - Czas abyś nauczył się walczyć o swoje.

Wziąłem stanowczo do pyska przyszły posiłek i ugiąłem się na przednich łapach, powarkując lekko i merdając ogonem. Chciałem by dzisiejsze lekcje zakończyły się czymś przyjemnym dla szczeniaka, więc wybrałem formę zabawy, która mogła go wbrew pozorom wiele nauczyć. Szczeniak załapał, że jeżeli chce zjeść, to musi zabrać mi kuropatwę z pyska. Skoczył odważnie, lecz odskoczyłem. Nasza zabawa polegała na licznych gwałtownych ruchach, podskokach, a nawet podrzutach zdobyczą. Ostatecznie oboje przeciągaliśmy zdobycz między sobą, aż postanowiłem puścić. Sam fakt, że mały zdołał ją złapać tak mocno i odpowiednio, że nie dałem rady mu jej wyrwać (oczywiście bez wyrwania przy okazji zębów szczeniaka) już mnie zadowolił. I że wytrzymał tyle szarpnięć z mojej strony, gdy próbowałem mu wyrwać zdobycz. Spojrzałem na Kangi'ego, który z dumą się pożywiał.
- Brawo. Dobrze Ci dziś poszło. Znasz już podstawy do ataku, oraz polowania. Jutro zajęcia odbędą się na zewnątrz, nauczę Cię jak się dokańcza polowanie, gdy już się zaatakuje zwierzynę. - odparłem uważając jak dobieram słowa. W oczach małego dostrzegłem zgodę i poczucie świadomości, że mówię o zabijaniu.
Do jaskini dotarliśmy wieczorem, a nim zdążyłem się ułożyć - szczeniak już spał. Zaśmiałem się pod nosem. Zmęczył się.
Nad ranem gdy uniosłem powieki, Kangi siedział już obok mnie i merdał ogonem.


657 słów 

< Kangi? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz