- Cześć! - krzyknęła wesoło. Ugh, czemu wadery muszą być tak strasznie głośne. Kobieto ślepy jestem, ale nie głuchy.
- Jak się nazywasz? - zapytała wesoło przekrecając głowę i siadając przedemną. - Ha jestem Annabelle. - dodała radośnie.
- Hairraya - mruknąłem, a wedara wyraźnie zadowolona tym, że podiołem się próby rozmowy zamerdała ogonem. Wyraźnie liczyła, że coś powiem. Nie doczekanie. Nie mając ochoty na rozmowę odwróciłem się z planem odejścia.
- Gdzie idziesz? - zapytała, a ja westchnąłem.
- To tereny jakiejś watahy, idę znaleźć alfe, nie chce żadnych kłopotów z wilkami z tąd. - odparłem, a wadera ruszyła za mną. Odwrociłem się do niej z dość wymową miną. Co za nieogarnięta wadera.
- W takim razie idę z tobą! - krzyknęła wesoło do mnie podbiegając. To będzie długi dzień...
165 słów
Annabelle?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz