12 stycznia 2019

Od Hairraya do Annabelle

Rozejrzałem się po miejscu w którym się znalazłem. Różne zapachy zaczęły się łączyć i zobaczyłem zarys drzew oraz wszech obecnego śniegu. Nagle usłyszałem za sobą szelest krzaków. Odwrociłem się w tamtym kierunku, a po chwili stanęła przedemną wadera o jasnej siersci z dużą ilością plam i łat.

- Cześć! - krzyknęła wesoło. Ugh, czemu wadery muszą być tak strasznie głośne. Kobieto ślepy jestem, ale nie głuchy.

- Jak się nazywasz? - zapytała wesoło przekrecając głowę i siadając przedemną. - Ha jestem Annabelle. - dodała radośnie.

- Hairraya - mruknąłem, a wedara wyraźnie zadowolona tym, że podiołem się próby rozmowy zamerdała ogonem. Wyraźnie liczyła, że coś powiem. Nie doczekanie. Nie mając ochoty na rozmowę odwróciłem się z planem odejścia.

- Gdzie idziesz? - zapytała, a ja westchnąłem.

- To tereny jakiejś watahy, idę znaleźć alfe, nie chce żadnych kłopotów z wilkami z tąd. - odparłem, a wadera ruszyła za mną. Odwrociłem się do niej z dość wymową miną. Co za nieogarnięta wadera.

- W takim razie idę z tobą! - krzyknęła wesoło do mnie podbiegając. To będzie długi dzień...

165 słów 

Annabelle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz