3 stycznia 2019

Od Ripreda CD. Shi

Nie dane było mi się wyspać, gdyż obudziło mnie czyjeś wołanie. Niechętnie wstając, nadal delikatnie utykając na łapę, ktora już prawie się zagoiła wyszedłem ze swojej jaskini. O słońcu nie było nawet mowy, musiało być bardzo wcześnie rano. Przed wejściem czekała na mnie szara wadera z niebieskawą grzywą i ogonem, którą niedawno poznałem, chyba nazywała się Amberdel, a może Amerli, nie słuchałem jej wtedy zbytnio.

- Cześć! - zawołała wesoło, na co ja nie rozumiejąc zbytnio co się dzieje odpowiedziałem zwykłe hej.

- Pamiętasz mnie, prawda? Amerdill, wadera kowal ? - zapytała wyraźnie widząc to, że nie rozbudzony nie kojarzę za dobrze faktów.

- W każdym razie, nie to jest ważne. Musisz coś zobaczyć - dodała, a ja z zaciekawieniem nastawiłem uszy i ruszyłem za waderą. Po chwili dotarliśmy na glowny plac watahy gdzie czekał już Guree oraz Shi, nigdzue nie było za to widać ani Edena, ani Hanako. Gdy podeszliśmy bliżej pocieszyło mnie to, że podobnie jak ja oba basiory musiały zostać wyrwane ze snu, bo były w podobnuym stanie. Co też te dwie wymyśliły?

- Joena, co jest tak ważne, że nie mogło poczekać do rana? - zapytał starając się przy tym nie ziewnąć Shi. Na jego słowa wadera na pniu pozostałym po załamanym kiedyś drzewie rozłorzyła jakiś zwój.

- Spójrzcie na to - powiedziała wskazując łapą kawałek papieru, na co wszyscy nie licząc Amerdill, która stała obok alfy się zbliżyli.

- To przepis na to jak stworzyć amulet chroniący przed demonami - stwierdziła z lekką ekscytacją w głosie Joena.

- Niestety jest on dość poniszczony, a samo wykonanie go nie jest opisane, ale myślę, że z tym sobie jakoś poradzimy - dodała spoglądając w stronę stojącej obok niej wadery.

- Na nasze szczęście zachowały się za to wszystkie skladniki - odezwała się wilczyca. Dopiero teraz zacząłem się rozbudzać, a informacje powoli do mnie docierały.

- Mam rozumieć, że muszę je zebrać i tu przynieść? - zapytałem patrząc to na alfę to na drugą samice.

- Nie wszystkie, niektórymi zajmie się Amerdill oraz Guree - powiedziała Joena po czym wymienione wilki odeszły, widocznie szara wadera znała już potrzebne jej składniki. Jedyna rzecz, która mi nie pasowała była taka, że jedynym nie wymienionym wilkiem był do tej pory milczący Shi.

~ Czyli pewnie ma iść ze mną ~
stwierdziłem w myślach nie wiedząc czy cieszyć się z tego czy wręcz przeciwnie. Bo podróż z nim oznacza, że przynajmniej jest szansa na powrót w jednym kawałku, ale z drugiej strony to Shi, co iznacza, że raczej całą drogę będzie milczał, a nawet jak się odezwie to tylko po to, żeby mnie skrytykować.

- Wam zostały najtrudniejsze składniki do zdobycia - powiedziała wilczyca widocznie tracąc swój wcześniejszy dobry nastrój. Czyli to musiało być coś naprawdę groźnego.

- Musicie udać się na otwarte morze i zdobyć co najmniej dziesięć łusek węża wodnego - powiedziała zciszając lekko głos. Na samą myśl o tych gadach zjeżyłomi się futro, reakcja basiora była bardzo podobna, chodź mniej gwałtowna.

- Jest środek zimy, jak mamy dostać się na otwarte morze i nie zamarznąć? - zapytał spokojnie Shi.

- Amerdill przypłynęła tu łódką, pozwoliła żebyście jej użyli - odpowiedziała Joena. Jestem ciekawy czy ta dwójka kiedykolwiek zachowuje się jak rodzeństwo, a nie tylko współpracownicy.

- Powinniście ruszać jak najszybciej, puki węże nie są jeszcze dobrze rozbudzone - stwierdziła po czym podeszła bliżej.

- Powodzenia, mam nadzieję, że się uda, to dla nas jedyna nadzieja - dodała, podając nam obu niewielkie torby i odchodząc.
Szybko sprawdziłem jej zawartość, było tam parę opatrunków oraz kilka bulkłaków z wodą pitną. Kiedy spakowałem wszystko z powrotem, zarzuciłem torbę na ramię. Shi czekał wyraznie gotowy do drogi. Po chwili ruszyliśmy w kierunku Kryształowego wybrzeża. Rozumiąc, że mój towarzysz sam z siebie się nie odezwie zacząłem rozmowę.

- Widziałeś kiedyś węża wodnego? - zapytałem rozglądając się po okolicy pokrytej śniegiem.

- Na własne oczy to nie, ale opowiadała nam o nich kiedyś matka - powiedział wilk, widząc jednak moje zainteresowanie westchnął tylko i kontynuował:
- Podobno mają one ponad dziesięć metrów długości, a ich zęby są ostre niczym brzytwy - dodał po czym znowu zapadła cisza. Rozumiem, że czasem można chcieć porozmyślać w ciszy, ale ten tym robi to przez całe życie. Ciekawe o czym myśli. Na szczęście po chwili dotarliśmy do brzegu można, a słońce zaczynało już wtedy leniwie unosić się nad horyzont. Dostrzegłam pozostawioną niedaleko łódź o której z pewnością mówiła Joena.

- Umiesz kierować łódką? - zapytałem patrzącego na coś co widział tylko on basiora.

- Teorytycznie nie, ale teorie w miarę rozumiem, Amerdill wcześniej mi to obiasniła. Ah, czyli o wszystkim jak zawsze wiem ostatni.

- Chyba nie ma na co czekać, ruszajmy - powiedziałem spoglądając na statek, a wilk tylko skinął głową. Po chwili wilk siedział już na pokładzie starając się wszystko poznać, aby móc nim kierować, a ja w postaci smoka holowałem go na głębszą wodę. Po chwili siedziałem już razem z Shi w łodzi, a więc wyprawę czas zacząć!

776 słów

Shi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz