- Smoki potrafią zrobić antidotum, ale nie tutaj. Trzeba będzie pójść w inne miejsce. - powiedziałem niechętnie, gdyż doskonale wiedziałem gdzie mamy się udać.
- Gdzie konkretnie? - zapytał zniechęcony Shi.
- Na wschodzie, kawałek drogi z tąd. - powiedziałem. - nie ma nawet opcji, żeby tam iść, trzeba będzie lecieć. - odparłem na co wilk spojrzał na mnie zdziwiony. - Umiesz zamienić się w dym prawda? Więc ja będę leciał kako smok, a ty jako dym i po problemie. - dodałem.
- Ty dokładnie wiesz gdzie mamy lecieć, prawda? Co ty znowu ukrywasz? - zapytał Shi podejrzliwie się mi przyglądając. - Skoro i tak już mam przerypane, to przynajmniej możesz mi powiedzieć o co chodzi. Parę minut raczej nas nie zbawi. - dodał, na co ja tylko westchnąłem. Miał w sumie rację.
- Tak w dużym skrócie, musimy iść do mojego byłego nauczyciela. - powiedziałem, ale widząc moją niecheć do tego pomysłu Shi nie miał zamiaru dać za wygraną.
- Ugh, niech ci będzie już opowiadam. - syknąłem, a dumny z suebie Shi usiadł koło mnie.
- Gdy nie byłem nawet roczniakiem i błąkałem się po śmierci mojej opiekunki spotkałem pewną waderę. Zabrała mnie ona do stada w którym mieszkała, a żyły tam razem różne zwierzęta, wilki, lisy, smoki i inne. Kiedyś przez przypadek zniszczyłem jakimś smokom eliksir przez co zostałem wysłany do ich mistrza aby przeprosić. Jak mistrz dowiedział się, że jestsm w połowie smokiem to stwierdził, że jeżeli chce to może mnie uczyć. Po jakimś czasie poznałem Kenji'ego i się zaprzyjaznilismy. Pod koniec naszego szkolenia wataha została zaatakowana przez jakąś watahe. Ich dowódca potrafił zmusić każdego do wykonania jego rozkazu przez myśli. Jak, że ja i Kenji byliśmy najmłodszymi kadetami to byliśmy najbliżej miehsca zamieszkania naszego mistrza. Dowódca wroguego wojska wpłynął na mnie tak, że o mały włos nie zabiłem swojego przyjaciela oraz mistrza. Gdy się ocknąłem następnego dnia było mi tak strasznie wstyd, że po prostu zwiałem, jak się okazało Kenji myślał podobnie bo również nie skończył treningu, nie miał mi na szczęście za złe tego co zrobiłem. Potem trafiłem do WNM. - powiedziałem na jednym wydechu, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą. Nie lubiłem do tego wracać.
- Nie powinieneś się za to onwiniać, to w końcu nie była twoja wina. - powiedział kładąc mi na ramieniu łapę z lekkim uśmiechem.
- Powinniśmy już ruszać. - powiedziałem strącając z ramienia jego łapę. Wikk był dość zaskoczony moją reakcją, ale siedział cicho. Po chwili podleciał do nas czarny gad.
- Widzę, że zbieracie się już, pozdrów mistrzunia Red. - zaśmiał się po czym się z nami pożegnał. Ruszyliśmy po chwili w drogę, na szczęście Shi jako dym nie mógł się nic dopytać więc mogłem w spokoju porozmyślać. Po jakichś dwóch godzinach zrobiliśmy postój, słońce zaczynało już powoli wschodzić. Nawet nie rozpalalismy zadnego ogniska, po prostu upolowaliśmy zwykłego jelenia i się nim pożywiliśmy. Wilk wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział jak. Gdy wyruszyliśmy ponownie wiedziałem, że to już niedalego więc zdecydowaliśmy się pójść tam. Gdy zobaczyłem znane mi kiedyś tereny zatrzymałem się na chwilę. Shi zatrzymał się na chwilę czekając na mnie. Spojrzał na mnie lekko smutnym wzrokiem, domyślając się, że jesteśmy na miejscu. Skoro już musiałem tu przyjść, to przynajmniej nie jestem sam, uśmiechnąłem się lekko.
- Raz wilku śmierć. - powiedziałem cicho po czym ruszyliśmy przed siebie.
- Tak w dużym skrócie, musimy iść do mojego byłego nauczyciela. - powiedziałem, ale widząc moją niecheć do tego pomysłu Shi nie miał zamiaru dać za wygraną.
- Ugh, niech ci będzie już opowiadam. - syknąłem, a dumny z suebie Shi usiadł koło mnie.
- Gdy nie byłem nawet roczniakiem i błąkałem się po śmierci mojej opiekunki spotkałem pewną waderę. Zabrała mnie ona do stada w którym mieszkała, a żyły tam razem różne zwierzęta, wilki, lisy, smoki i inne. Kiedyś przez przypadek zniszczyłem jakimś smokom eliksir przez co zostałem wysłany do ich mistrza aby przeprosić. Jak mistrz dowiedział się, że jestsm w połowie smokiem to stwierdził, że jeżeli chce to może mnie uczyć. Po jakimś czasie poznałem Kenji'ego i się zaprzyjaznilismy. Pod koniec naszego szkolenia wataha została zaatakowana przez jakąś watahe. Ich dowódca potrafił zmusić każdego do wykonania jego rozkazu przez myśli. Jak, że ja i Kenji byliśmy najmłodszymi kadetami to byliśmy najbliżej miehsca zamieszkania naszego mistrza. Dowódca wroguego wojska wpłynął na mnie tak, że o mały włos nie zabiłem swojego przyjaciela oraz mistrza. Gdy się ocknąłem następnego dnia było mi tak strasznie wstyd, że po prostu zwiałem, jak się okazało Kenji myślał podobnie bo również nie skończył treningu, nie miał mi na szczęście za złe tego co zrobiłem. Potem trafiłem do WNM. - powiedziałem na jednym wydechu, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą. Nie lubiłem do tego wracać.
- Nie powinieneś się za to onwiniać, to w końcu nie była twoja wina. - powiedział kładąc mi na ramieniu łapę z lekkim uśmiechem.
- Powinniśmy już ruszać. - powiedziałem strącając z ramienia jego łapę. Wikk był dość zaskoczony moją reakcją, ale siedział cicho. Po chwili podleciał do nas czarny gad.
- Widzę, że zbieracie się już, pozdrów mistrzunia Red. - zaśmiał się po czym się z nami pożegnał. Ruszyliśmy po chwili w drogę, na szczęście Shi jako dym nie mógł się nic dopytać więc mogłem w spokoju porozmyślać. Po jakichś dwóch godzinach zrobiliśmy postój, słońce zaczynało już powoli wschodzić. Nawet nie rozpalalismy zadnego ogniska, po prostu upolowaliśmy zwykłego jelenia i się nim pożywiliśmy. Wilk wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział jak. Gdy wyruszyliśmy ponownie wiedziałem, że to już niedalego więc zdecydowaliśmy się pójść tam. Gdy zobaczyłem znane mi kiedyś tereny zatrzymałem się na chwilę. Shi zatrzymał się na chwilę czekając na mnie. Spojrzał na mnie lekko smutnym wzrokiem, domyślając się, że jesteśmy na miejscu. Skoro już musiałem tu przyjść, to przynajmniej nie jestem sam, uśmiechnąłem się lekko.
- Raz wilku śmierć. - powiedziałem cicho po czym ruszyliśmy przed siebie.
536 słów
Shi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz