4 stycznia 2019

Od Ripreda CD. Shi

Plan, w tym momencie mógłbym być dla nas czymś zbawiennym, ale niestety nie było na nic podobnego czasu. Wąż widocznie przygotowywał się już na obiad, a my byliśmy głównym daniem.

- Dobra, w takim razie ty czymś go zajmij, a ja przeteleportuję mu się na pysk i zdobęde te łuski - powiedział widocznie czejając na moją część zadania. Nawet nie dał mi się odezwać co do planu, ale wtedy nie miałem czasu na wypominanie mu tego.

Bez wiekszego namysłu zmieniłem się w smoka szybując w stronę wody, gdzie wcześniej znajdował się ogon gada. Już po chwili z wody znowu wynurzyła się ogromna uzębiona paszcza kłapiaąc pyskiem w moim kierunku. Na nasze nieszczęście węża bardziej interesował statek, gdyż po cheili zanurkował tuż obok dzioba mało co w niego nie trafiając. Kiedy po raz kolejny wystawił łeb z wody podleciałem próbując go zająć swoją osobą jednak plan znowu zawiódł. Za kolejną próbą dzięki mocy iluzji stworzyłem swoje kopie, ktore miały "udawać", że go atakują, jednak i bestia i tym się nie przejeła wyraźnie próbując zbiszczyć statek. Dopiero wtedy to do mnie dotarło. To stwirzenie musiało mieszkać w głębinach, więc z pewnością było ślepe, albo bardzo słabo widzieć. Prawdopodobnie wyczuwają one ciepło swoich ofiar, albo zapach, co by wyjaśniło czemu do tej pory nie zwracał na mnie uwagi. Jest tak ponieważ smoki w porównaniu do wilków nie posiadają żadnego zapachu, a do tego są zmiennocieplne. Nie mając dalszego planu, zfrustrowany zapikowałem wprost na kark bestji wbijając w nią pazury na co zaskoczony stwór ryknął, zanurzając się bardzo szybko w wodzie. Bez problemu udało mi się ustalić gdzie znowu wyskoczy więc ostroznie podleciałem w pobliże tamtego miejsca całkowicie ignorując nawoływania Shi na temat naszego wczesniejszego planu. Miałem już dość tej całej wyprawy, zdekoncentrowany na chwilę nie zauważyłem wyskakujacej idealnie podemną paszczy potwora. Wręcz w ostatniej chwili udało mi się odfrunąć na bok przy okazji przeorając pysk gada pazurami, jednakże wąż i tak zdołał zahaczyć zębami o moje prawe skrzydło i rozerwać błonę na nim. Po tym ledwie udało mi się wylądować na pokładzie. Gdy to zrobiłem instynktownie zmieniłem się w wilka.

- Czy ty próbujesz się zabić?! - krzyknął basior patrząc prosto na mnie, na co ja nawet nie zaaragowałem. Czyżby pan "Ja nie lubie nikogo" miał uczucia?

- Dlaczego nie wykonałeś rozkazu? Plan był jasny! - warknął. Czyli jednak nie, żołnierz to żołnierz.

- Po pierwsze, jakbyś nie zauważył to twój genialny plan nie zadziałał - odpowiedziałem podobnym warknięciem.

- Po drugie nie jestem jakimś twoim żołnierzem, tylko najemnikiem i nie mam obowiązku cię słuchać, a po trzecie - w tym miejscu zrobiłem pauzę, wyrzucając przed wilka to co trzymałem pod łapą, a była to garść łusek - Mój plan w porównaniu do twojego się powiódł - stwierdziłem wstając i odchodząc w kierunku torby, którą poprzedniego dnai dostałem od alfy.

Basior bez słowa zebrał łuski i schował do swojej torby, po czym zaczął nakierowywać statek na drogę powrotną. Jak na razie wąż się już nie pokazywał co było dość dziwne, ale możliwe, że to dla tego bo już kawałek odpłyneliśmy. Ja w tym czasie zająłem się próbą nałożenia specyfiku z ziół na rozerwane skrzydło, jednak czynność ta nie była zbytnio efektywna, gdyż nie było szansy żebym nałożył ją drugim skrzydłem.

- Pomóc? - usłyszałem za sobą głos basiora. Nie należę do osób, które długo chowają urazę, a do tego wolę mieć z wszystkimi wmiarę ogarnięty kontakt więc kiwnąłem głową. Wilk również nie wyglądał być skory do dalszej kłótni, a wręcz przeciwnie.

- Ta kłótnia nie była tam wcale potrzebna - stwierdził typowym dla niego zimnym tonem, kończąc zakładać opatrunek na skrzydło, a ja zapachałem nim lekko żeby sprawdzić czy działa poprawnie.

-Mam rozumieć to jako przeprosiny? - zapytałem, takiego zwrotu akcji to ja sam bym się nigdy nie spodziewał.

- A rozum to sobie jam tam chcesz - usłyszałem odrobinę dalej od kierującego łodzią wilka.

- W takim razie przeprosiny przyjęte - zaśmiałem się po czym wzbiłem się w powietrze i popikowałem prosto do wody.

Muszę przyznać, że widok Shi podbiegającego do krańca łodzi i z przerażeniem patrzącego w wodę był bezcenny. Po krótkiej chwili wyleciałem z powrotem z wody z paroma rybami w szponach. Jednak wilk wrócił do swohego zajęcia dopiero jak wylądowałem, jakby chciał się upewnić, że to zrobię.

- Spokojnie, jeszcze nie planuje własnej śmierci - zaśmiałem się, a basior tylko pokręcił głową. Kiedy otrzepałem się z wody, sam zmieniłem się w wilka po czym zaniosłem basiorowi pare ryb. Po chwili sam zabierając się do jedzenia.

Reszta podróży minęła raczej w ciszy i spokoju, nielicząc paru pogróżek kierowanych w moim kierunku. Na miejscu udału nam się odstawić statek w miarę jednym kawałku, gdyż kapitan Shi zaparkował go z dość sporą dziurą na pobliskiej skale. Później oddaliśmy łuski Amerilll, która rozmawiała najwyraźniej z Hanako w centrum watahy.
Zgodnie stwierdzając, że warto odpocząć obaj udaliśny się do własnych jaskiń odpocząć.

785 słów

Shi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz