- A jak nazywa się to miejsce? -zadałem swoje...
- Mglisty las. - westchnęła marząc o Bóg wie czym.
Właściwie w tym lesie dało się marzyć o wszystkim, dla niektórych sam ten teren mógłby być marzeniem. Szczerze jeszcze nigdy nie widziałem takiego miejsca...
- Mglisty... to gdzie mgła jest?- przerwałem tak piękny moment...takim bezsensownym pytaniem.
Lecz wadera wcale mnie nie skarciła lub nie popatrzyła się na mnie jak na debila, wybuchła radośnie śmiechem. Uśmiechnąłem się zawadiacko i odpowiedziałem na jej wcześniejsze pytanie:
- To jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałem w życiu, sądzę że ma w sobie moc...
Wszystkie słowa które wypłynęły z mojego pyska, niczym ckliwa pieśń o wiośnie...były prawdziwe.
188 słów (i jestem z tego dumna, bo ktoś mi kiedyś powiedział że nie ważna jest ilość słów w opowiadaniu, tylko ilość serca włożonego w pisanie go)
(Hanako?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz