- No niby tak. - odpowiedziałem z cygańskim uśmieszkiem.
Miałem plan dzięki któremu posiądę władzę w watasze, utopię Joe...A tak na serio, chciałem by wyluzowała. Bo wyglądała i była strasznie spięta, hehe...zimna woda zdrowia doda.
- Czemu niby?- spojrzała na mnie spode łba.
- No bo jest mały problem, choć pokażę jaki! - plan już był , jak em strateg.
Teraz wystarczyło wykonać, (minter juniwersum zła) co wbrew pozorom nie było takie łatwe. Podbiegłem do wodospadu i zacząłem ją prosić by podeszła. Była dość niepewna, podchodziła wolno, ale pewnie chciała bym się jak najszybciej od niej odczepił, więc dała się nabrać.
- Co jest nie tak? - zapytała gapiąc się na mnie jak na debila.
- Spójrz w taflę...-wyszeptałem.
Spojrzała a ja lekko puknąłem ją w tyłeczek, ups...
PLUM
Osz cholera, teraz tak...czekać na reakcję...uciekać...bo może mnie wywalić z watahy. Woda była dość zimna, może wręcz lodowata? Woda na dnie wodospadu nie była zbyt głęboka, lecz przez chwilę niepokoiłem się o Joe. Nie wynurzała się...więc szybko skoczyłem na nura do lodowatej wody. Niedaleko widziałem przebłysk jej zielonych oczu...Oho, zaraz mnie pożre.
249 słów
(Joe?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz