10 stycznia 2019
Od Xever'a Do Joeny
Dni w nowym domu mijały dość szybko, robota również nie była aktualnie za trudna. A co do pogody to było chłodno. Niestety to nie mój klimacik, dnie stawały się coraz krótsze a noce dłuższe. Mniej zwierzyny przybyło do lasów które zamieszkujemy. A co za tym idzie?! Mniej pysznego żarełka, śniadania do upolowania. Może czas spróbować? Westchnąłem głęboko i z lekkim trudem wywęszyłem jakąś zwierzynę. Zdziwiłem się gdy zobaczyłem łosia żrącego swoją wielką gębą tę zimną, już nie tak zieloną trawę która jeszcze niedawno była pod śniegiem. Szykował się łoś w sosie własnym zapychany trawą a dokładniej pozostałością trawy. To może być ciekawe doświadczenie. Podszedłem go od tyłu i wziąłem solidny rozbieg, wiedząc że muszę jednak trochę pokombinować by bez użycia mocy łatwo móc go złapać. Wbiłem swe ostre jak brzytwa pazury w jego kark, szybko skapnął się miotając mną na wszystkie strony i wrzeszcząc wniebogłosy. Chciałem zakończyć to jak najszybciej, by zwierze nie cierpiało tyle. Wbiłem swoje kiełki w jego grubą szyję kilka razy. Zmęczony padł na ziemie tracąc sporo krwi. Dobicie go było dość łatwe, od razu wziąłem się do pałaszowania. Kiedy zjadłem już wystarczającą ilość zostało bardzo dużo mięsa. Moje futro nie wyglądało zbyt dobrze, ale nie przejąłem się tym zbytnio. Oblizałem się po pysku po czym wziąłem w zęby większość łosia i zacząłem tachać. Pomyślałem że miło będzie dać go Joenie, ma tyle spraw na głowie więc może być głodna. Z lekka czerwony od krwi wziąłem zdobycz na plecy, a choć wcale nie było łatwo to pewnie będzie warto. Śpiesząc się trochę udałem się do centrum watahy gdzie leżała cudna jaskinia Alfy. Joena akurat z niej wychodziła.
- Joe, zaczekaj! - krzyknąłem podbiegając do niej z uśmiechem.
- Boże jedyny, Xever co się stało?!- spojrzała na moje futro które było przesiąknięte szkarłatem krwi zwierzyny.
- Kompletnie nic, pomyślałem że masz dużo spraw na głowie i inne takie więc postanowiłem przytaszczyć Ci jakieś śniadanie. - powiedziałem na jednym wydechu, po prostu bałem się że coś sknocę...
Jednak chyba nie było czego się bać, to tylko skromny podarunek od skromnego wilka. W końcu niedawno dołączyłem...
341 słów
(Joena?)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz