Następnego dnia wstałem bardzo wcześnie. Chciałem iść na trening, jak to ja. Choć była mgła, mi to nie przeszkadzało. Gdybym chciał mógłbym ją usunąć...moim żywiołem pogody. Ale poćwiczę dziś czarną magię, a we mgle będzie się prezentowała perfekcyjnie. Tak przypuszczałem. Myślałem sporo o swoim stanowisku, jest bardzo związane z planowaniem więc i na to muszę przeznaczać czas. W końcu nie wiadomo kiedy będę potrzebny, może do polowania...jako strateg polowań? Bo mam nadzieje że nie będziemy musieli walczyć o Nasze piękne tereny z jakimś wrogiem, przynajmniej aktualnie. Ruszyłem biegiem do Mrocznego Lasu, kiedy tak biegłem usłyszałem szelest. Zacząłem się rozglądać uważnie, nie czując aktualnie żadnego zapachu.
-Grrr....
Warknąłem cicho i pobiegłem dalej. Słońce jeszcze nie wstało, a jeśli jednak tak...to znajdowało się gdzieś daleko za chmurami. To była wręcz idealna pora. Ale jak zwykle ktoś musiał mi przeszkodzić widziałem niedaleko biegającego szczeniaka. Nikt z Nas nie jest normalny, ale on wyglądał jakby gdzieś się uwalił, ja też tak robiłem za szczeniaka ... Wcale mnie nie zauważył, biegał, śmiał się i ganiał za czymś małym. Biegnąc tak właśnie wpadł na mnie, spojrzałem się na niego zabawnie i rozłożyłem swoje ogromne skrzydła. Młody podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie swoimi wielkimi fioletowo-zielonymi paczadłami.
204 słów
(Kan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz